Przygotowując przepisy prawa na poziomie Unii Europejskiej oraz polskiego parlamentu dotyczące branży stoczniowej musimy rozumieć, a następnie przekonywać politycznych partnerów, że wolny rynek w tym przypadku nie tyle nie działa, co po prostu nie istnieje. Jeżeli mamy w Polsce (analogicznie dotyczy to stoczni w innych krajach europejskich) skutecznie konkurować ze stoczniami azjatyckimi, w szczególności z Chinami, to pora zapomnieć o liberalnych dogmatach.
Chiny subsydiują z państwowych pieniędzy budowę nowych statków na poziomie 30%. Myślicie, że Światowa Organizacja Handlu coś z tym robi? No nie, nie robi.
Albo zaczniemy postępować analogicznie w branżach, które zapewniają realizację zamówień i modernizację gospodarki w strategicznych sektorach, albo – jak przy innych przedsięwzięciach przemysłowych w UE – będziemy przez Chińczyków zjadani kawałek po kawałku.

